NASZ EKSPERT: Magdalena Chorzewska, psycholog
SZPECĄCA KROSTA NA CZOLE CZY NOSIE MOŻE SPOWODOWAĆ AMBARAS W ŻYCIU NASTOLATKÓW. CZY JAKO RODZIC WIESZ, JAK IM POMÓC OPANOWAĆ EMOCJE I ZAAKCEPTOWAĆ WYGLĄD?
CO ROBIĆ?
Budzi się młody człowiek rano z twarzą pokrytą krostami i zaczyna się dramat: „Wszyscy TO zobaczą, nie mogę iść do szkoły, nie chcę tak wyglądać”. Zamiast mówić: „Nie martw się”, lepiej powiedzieć: „Rozumiem, że jest ci ciężko, zastanowimy się, jak można ci pomóc”. Takie stwierdzenie daje ukojenie i nadzieję. Zresztą nie bezpodstawną, bo dziś leczenie trądziku przynosi całkiem niezłe efekty. Dobrze też sprawić, by nastolatek, zamiast na wyglądzie, koncentrował się na swoich osiągnięciach.
Należy pomagać mu rozwijać się w jego grupie rówieśniczej: zapraszać kolegów do domu, jeździć z nimi na wycieczki. Warto także rozważyć posłanie syna czy córki na trening umiejętności społecznych, na którym spotykają się dzieciaki z różnymi problemami i uczą się nawiązywać relacje, zaakceptować swoje niedoskonałości. To jest sposób na wyrwanie ze świata Internetu, zwłaszcza Instagrama, gdzie wszystko jest piękne.
NIE BAGATELIZUJ PROBLEMU…
Ale nie ma też sensu mówić o tym non stop. Przypomnijmy sobie, jak to było z nami, kiedy byliśmy w tym wieku. Nastolatki są mocno wyczulone na punkcie swojego wyglądu, mają niską samoocenę, są przekonane, że są brzydsze niż koleżanki z ławki. I nie dotyczy to tylko dziewczyn. Poza tym nie oszukujmy się, choroby skórne, które widać gołym okiem, mocno utrudniają życie. Zwłaszcza w tej grupie wiekowej, która jest bardzo krytyczna. Bo inność budzi zagrożenie. Nawet nam, dorosłym, łatwiej podejść do osoby ładnej niż z jakimś defektem. Do tego dochodzi kwestia postrzegania czasu u nastolatków. Bo młodzi ludzie myślą tylko o tym, co jest teraz. Nie dopuszczają do siebie refleksji, że kiedyś to minie. Dlatego warto porozmawiać z dzieckiem, że nie tylko ono cierpi. Że tata czy mama też mieli trądzik, który po dwóch latach minął. Podpowiedzieć, jak dbać o cerę w tym okresie.
I TO POMOŻE?
Albo młody człowiek zacznie bardzo walczyć z tymi pryszczami, chodzić do lekarza i kosmetyczki, smarować się, czym tylko może, albo przeciwnie – odrzuci tę pomoc i wycofa się z relacji społecznych: przestanie chodzić na imprezy, będzie się bał uczęszczać do szkoły. Takie eliminowanie się ze swojego środowiska powoduje, że nastolatki czują się jeszcze bardziej samotne i inne. Nie mają grupy rówieśniczej, kluczowej w tym wieku. Coraz bardziej zamykają się w sobie. Przesiadują przed komputerem, gdzie czytają w kółko o trądziku.
Nic dziwnego, że z czasem mogą się pojawić zaburzenia depresyjne i lękowe. Jednak nie każdy pryszczaty nastolatek kończy z depresją. Jeśli wychował się w rodzinie, w której ma pełną akceptację albo pół klasy, do której chodzi, też ma trądzik, to podejdzie do tego jako do chwilowej dolegliwości, z którą w końcu sobie poradzi. Natomiast jeśli młody człowiek nie ma wsparcia w najbliższych lub gdy od urodzenia wmawiano mu, jaki jest piękny, to gdy zmienia się w „brzydkie kaczątko”, jego świat może się zawalić.
SKĄD WIEDZIEĆ, ŻE DZIECKO POTRZEBUJE POMOCY?
Kłopot w tym, że często takie osoby w ogóle nie mówią, co myślą. Możemy przypuszczać, że dzieje się coś niepokojącego, kiedy widzimy, że dziecko jest smutne, apatyczne, żali się, że jest brzydkie, nie chce wychodzić z domu ani uczęszczać do szkoły i na imprezy, zakrywa się włosami, zamyka w pokoju. Kiedy nie interesuje go nic, oprócz trądziku, to są to wskazania, żeby poprosić o wsparcie psychologa. Na początek może to być psycholog szkolny. Jakimś pomysłem jest też wolontariat, np. w placówkach pomocowych, gdzie nastolatek może zobaczyć, że są większe problemy niż jakieś krosty na twarzy.